Minęło kilka dni. Ayumi
nie odstępowała łóżka Shizuo na krok. Przynosiła mu jedzenie i
picie, pomagała, kiedy chciał przejść się kilka kroków po
pokoju lub po prostu z nim rozmawiała. Tak, to było coś, czego on
najbardziej potrzebował. Rozmowa. W końcu bez niej znów gniłby w
nudzie, czego oczywiście nie chciał. Często dyskutowali o
wszystkim i o niczym. Dosłownie. W końcu nikt nie miał zamiaru
narzucać żadnego tematu odgórnie. Cieszyli się swoim
towarzystwem. Lubili to. A zwłaszcza blondyn. Cieszył się z
każdego uśmiechu Itakury i zawsze, gdy była przy nim, czuł
przyjemne ciepło pochodzące z jego wnętrza. Na początku myślał,
że serio się zakochał, jednak po dogłębnych przemyśleniach
uznał, że ktoś taki jak on nie może się zakochać. Uznał więc,
że nie będzie zwracał na to uwagi. Ayumi natomiast była
szczęśliwa, że Heiwajima wracał do zdrowia w tak szybkim tempie.
Shinra uznał, że już dziś były barman może opuścić „szpitalne
łóżko”, więc przy najbliższej okazji wyniósł się.
- Wreszcie mogę się
normalnie poruszać – przeciągnął się idąc chodnikiem.
- Powinieneś bardziej na
siebie uważać – skarciła go blondynka, jednak mimo to była
szczęśliwa. Do momentu, jak były barman poruszył pewien temat.
- Teraz zostaje znaleźć
tę całą mafię w garniturach i pozabijać wszystkich po kolei –
Shizuo powiedział to dość spokojnym tonem.
- Podejrzewasz, że któryś
z nich cię postrzelił?
- A ty nie? – spojrzał
na nią pytająco. – W końcu nie dziwiłbym się, gdyby chcieli
wyrównać ze mną rachunki.
- W sumie… możesz mieć
rację… - odparła ściszając głos. Po chwili spojrzała na
zegarek. – Już późno. Chyba będę się zbierać – szybko
zmieniła temat. – Biorę gitarę i lecę do parku.
- Pójdę z tobą –
oznajmił blondyn i założył ręce za głowę. – Jeśli tamci
znów się pojawią, to będziesz mieć kłopoty.
- Nic mi nie będzie –
uśmiechnęła się. – Tak jak ci wcześniej mówiłam – mam
jeszcze jeden dzień – wyszczerzyła się bardziej z nadzieją, że
to go przekona. Nie pomyliła się.
Pomimo zapewnień Ayumi
wcale nie udała się do parku. Miała coś innego do załatwienia.
Chwilę przed wejściem do domu otrzymała SMS’a. Zastanawiała
się, skąd szef garniturów wziął jej numer. Jednak nie to było
najważniejsze. Chciał się spotkać i omówić kwestie pieniężne.
Musiała przystać na propozycję. Teraz kierowała się we wskazane
miejsce. Już z daleka dostrzegła opuszczony bunkier. Tak jak jej
kazano, weszła do środka. Było o wiele ciemniej niż na dworze,
więc jej oczy potrzebowały trochę czasu, aby się do tego
przyzwyczaić.
- Nie stchórzyłaś –
zaśmiał się facet w szarym wdzianku.
- To do mnie niepodobne,
żeby nie przyjść na umówione spotkanie – oświadczyła
stanowczo. – Mów, o co chodzi.
- O resztę pieniędzy –
odparł beznamiętnie i zaciągnął się cygarem.
- Jaką resztę? –
dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Nie wyjdziesz, póki jej
nie oddasz – nagle Ayumi usłyszała za sobą dźwięk zamykanych
drzwi.
- Myślałam, że jesteśmy
kwita.
- Owszem, człowiek znany
jako Orihara Izaya postanowił spłacić dług, jednakże pod pewnymi
warunkami – szef szajki uśmiechnął się wrednie. – Kilkoma z
nich było to, że on zapłaci 90%, a ty przyniesiesz resztę w
terminie skróconym z siedmiu do sześciu dni. Czyli dziś –
wypuścił dym z ust. – Nie przekazał ci tego?
Itakura przeklęła w
myślach imię informatora. Wiedziała, że gdzieś musi być haczyk.
- Mi mówił co innego. A
mianowicie, że pokryje całą kwotę – zacisnęła pięści.
- To masz pecha moja
droga. Zamknijcie ją – zwrócił się do grupy mężczyzn stojącej
za nim.
- No chyba nie –
prychnęła i rzuciła się na drzwi.
Z całych sił próbowała
je otworzyć, jednak z marnym skutkiem. Obejrzała się. Mężczyźni
byli już praktycznie obok niej. W tym momencie postawiła ręce na
ziemi i kopnęła jednego z nich prosto w twarz butem. Kiedy upadł,
przebiegła po nim i zaczęła szukać jakiejś alternatywy.
- Jesteście bezużyteczni!
– darł się szef. – Przecież to dziewczyna!
Wszystkie próby okazały
się bezskuteczne. Po chwili Ayumi była już niesiona za ramiona
przez dwóch osiłków, którzy skonfiskowali jej komórkę. Wyrywała
się, jednak nie pomogło jej to. W końcu musiała przestać stawiać
opór. Mężczyźni wsadzili ją do czegoś przypominającego celę i
zamknęli na klucz.
- Pobędziesz tu jakieś
dwa dni. Potem skończymy z tobą – oświadczył jeden i odszedł.
Drugi został pilnować, aby ta przypadkiem nie zwiała.
- Świetnie! – wściekła
na siebie i na swoją bezmyślność Itakura kopnęła z całej siły
w ścianę, co skończyło się tylko bólem nogi.
Oparła się o ścianę i
osunęła się na ziemię. „A więc tak ma wyglądać mój koniec?”
– spytała sama siebie. Uśmiechnęła się sama do siebie, a po
chwili nawet zaczęła się śmiać.
- Co cię tak śmieszy? –
spytał ciekawy osiłek.
- Jestem żałosna –
stwierdziła dalej się śmiejąc.
- To jest aż takie
śmieszne?
- A nie? – założyła
ręce za głowę. – Gdybym była bystrzejsza, nigdy bym tu nie
trafiła. W końcu jakby teraz pomyśleć o wszystkim, to
popełniliście tyle podstawowych błędów, że spokojnie dałabym
radę uciec. Jednak trochę zbyt późno się zorientowałam –
podrapała się po karku i zaśmiała nerwowo. „Teraz już nawet
nie mam, co ze sobą zrobić i muszę prowadzić rozmowę z wrogiem.
Naprawdę jestem żałosna…”
* * *
Chodził nerwowo po
mieszkaniu. Miał bardzo złe przeczucia. Spojrzał na zegarek –
dwudziesta. O tej godzinie Ayumi już dawno byłaby w domu. „Może
niepotrzebnie się martwię…” – pomyślał. – „W końcu
mogła pójść na spacer.” Potrząsnął głową. Po co w ogóle
się martwi? Przecież blondynka była dorosła i mogła robić, co
jej się żywnie podobało. Nie zdziwiłoby go, gdyby była teraz na
przykład na randce. W końcu była naprawdę ładna…
Westchnął. Nie mógł
tak bezczynnie siedzieć. Wiedział, że jego przeczucie nigdy nie
kłamie. Nie mógł już dłużej się oszukiwać w dwóch kwestiach.
Coś się stało tej dziewczynie. Coś się stało dziewczynie, która
jest dla niego bardzo ważna. Musiał ją znaleźć.
Przetrząsnął całą
dzielnicę. Brak. Myślał, że coś pominął, jednak zważając na
to, że szukał do białego rana, było to niemożliwe. Myślał, że
może w tym czasie już wróciła, jednak pomylił się. W domu nie
było żywej duszy. Przeklął w myślach i znów wyszedł. Uznał,
że zostało mu tylko jedno wyjście, jednak niezbyt za nim
przepadał. W końcu potem ludzie dręczyli go wiadomościami, jednak
nie miał wyboru. Wyjął telefon i napisał na stronie Dolarów:
„Widział ktoś może w ciągu ostatnich 24h blondynkę ubraną w
czerwoną bluzę?”
Niemalże od razu dostał
kilka odpowiedzi.
„Miała ze sobą
gitarę?”
„Wydaje mi się, że
ja ją widziałam…”
„Wczoraj wieczorem
była na obrzeżach Tokio. Wyglądała, jakby się gdzieś
spieszyła…”
„Gdzie dokładnie ją
widzieliście?” – Shizuo poczuł, jak zaczyna napełniać go
nadzieja. Miał szansę na znalezienie jej. Może małą, ale jednak.
„Na wschód od
miasta.”
„Tak! Tak! Też ją
widziałem! Kierowała się główną ulicą!”
„Arigato” –
Heiwajima od razu wyłączył telefon, alby nie odbierać więcej
powiadomień. „Bycie w tej grupie jest czasem przydatne” –
pomyślał i zadzwonił po Celty. Po jakiś dziesięciu minutach
wsiadł na jej motor i razem z nią udał się we wskazane miejsce.
- Shizuo?
– przed zaczęciem poszukiwań dullahan próbowała nawiązać
rozmowę.
- Nanda? – spojrzał na
nią wyczekująco.
- Dlaczego
tak ci zależy na tym, żeby jej pomóc? –
blondyn zapatrzył się chwilę na monitor palm topa. Po chwili
nabrał powietrza i powiedział:
- Gdyby Shinra był w
niebezpieczeństwie, pomogłabyś mu. Prawda? – ona kiwnęła
kaskiem (bo nie głową ^^” dop.aut.) – Ja mam coś podobnego.
Jednak niezbyt potrafię to wyrazić słowami.
- Rozumiem
– położyła mu rękę na ramię. Po chwili odjechała badać
teren w innym miejscu.
Ale się dużo dzieje.. Ayumi, chciałaś być samodzielna a wyszło jam zwykle..eh, niezastąpiona Celty i Shizus Cię ocala:D
OdpowiedzUsuńizaya to jest po prostu wredna świnia, ale cóż, bez niego to opo nie miałoby sensu:x
Witam,
OdpowiedzUsuńdość dużo się dzieje... Ayumi bardzo dobrze się opiekuje Shizuo.... ale się wpakowała....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia