niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 10 Durarara!! - "Ikebukuro moim domem"

- Shizuo, nie musisz wszędzie ze mną chodzić – powiedziała zażenowana Ayumi. – Potrafię sobie radzić z garniakami.
- Ostatnim razem było co innego – powiedział stanowczo blondyn.
- Oj raz się zdarzyło! – protestowała.
- Możecie się nie kłócić? Głowa mnie boli – wtrącił się Tom.
- Już znikam. Nie mam zamiaru paradować z wami po całym Ikebukuro. Narka! – pomachała im i zwiała. Heiwajima już chciał ruszać za nią, usłyszał głos Tanaki.
- Nigdzie nie idziesz. Nie tym razem.
- Przecież wiesz, jaka jest sytuacja – spojrzał na niego wymownie. – Tamci chcą ją dorwać.
- O siedemnastej będzie grać w parku. Wystarczy, że zjawimy się na czas – wsadził ręce do kieszeni. – Poza tym skoro poszła, oznacza, że chce coś przemyśleć.
- Skąd wiesz? – Shizuo spojrzał na niego pytająco.
- Zawsze tak robi. W gruncie rzeczy znam ją dłużej niż ty.
- Niech ci będzie – niezadowolony były barman odpalił peta. Nie chciał zostawiać jej samej, zwłaszcza po tym, co opowiedziała mu poprzedniej nocy. Jednak nie miał innego wyjścia.

* * *

Szła z gitarą na plecach przez miasto. Oglądała kolorowe wystawy różnych sklepów. Lubiła to, choć sama nie wiedziała czemu. Rozmyślała. Zastanawiała się, czy dobrze zrobiła mówiąc blondynowi to wszystko. Teraz nie będzie jej odstępował na krok. Owszem – lubiła go, jednak jego ciągłe towarzystwo potrafiło ją zirytować. Czasem po prostu chciała być sama. Popatrzyła na niebo. Było bezchmurne. Tak jak lubiła. Zadowolona zaczęła przechadzać się po głównej ulicy. Każdego przechodnia obdarzała swoim ciepłym uśmiechem. Miała bardzo dobry humor. Nie tak jak jeszcze kilka dni temu. Żadne problemy nie rozdzierały jej od środka. Była po prostu szczęśliwa. Zapomniała nawet o długach. Choć na chwilę. Szła niemalże tanecznym krokiem.
Spędziła tak co najmniej godzinę. Spojrzała na zegar widniejący na jednym z budynków. Miała piętnaście minut na dojście do parku. Nie spieszyła się. Nie miała po co. I tak zdąży. Nikt jej nie gonił, więc mogła sobie pozwolić na powolny krok. Jednak jej uśmiech zniknął z twarzy, kiedy dotarła na miejsce. Nie było żadnego słuchacza. Zamiast nich stała cała zgraja facetów w garniturach. Ayumi przeklęła w myślach.
- Proszę, proszę, czyli jednak przyszłaś – zaśmiał się szef.
- Czemu nie dacie mi spokoju? Przecież i tak spłacę ten jebany dług – warknęła.
- Powtórzę się. Czas się skończył. Jednak dam ci ostatnią szansę – zapalił cygaro i spojrzał na wyczekującą odpowiedzi niebieskooką. – Jeśli spłacisz cały dług, będziesz wolna.
- Ile mam czasu? – spojrzała na niego podejrzliwie.
- Dwa dni.
- No chyba cię pojebało! – wkurzyła się. – Skąd mam wziąć niby tyle kasy w dwa dni?!
- Uważaj lepiej, jak się do mnie odzywasz – zmierzył ją wzrokiem. – Niech ci będzie. Ten jeden raz. Dam ci tydzień. Jednak później wiedz, że po ciebie przyjdziemy. Nie będzie ratunku. Nie uciekniesz nigdzie. Cokolwiek byś nie zrobiła…
Przerwał mu dosyć głośny huk, który rozległ się dosłownie kilka metrów obok nich. Mężczyźni w garniturach zaczęli się rozglądać. W pewnym momencie ni stąd ni zowąd wyskoczył wściekły Heiwajima ze znakiem w ręku. Faceci chcieli go jakoś otoczyć i zagonić w ślepy zaułek, jednak nie było możliwości. Pomimo dużej przewagi liczebnej, można by powiedzieć, że blondyn wygrywał. Posyłał mężczyzn to na mur, to na latarnię, a czasem na drzewo. Właściciele garniturów dosłownie latali. A Ayumi? Przyglądała się całemu zajściu zażenowana. Wiedziała, że Shizuo na pewno przyjdzie, ale miała jednak nadzieję, że nie zrobi takiej rozróby.
W pewnym momencie Heiwajima zaczął zbliżać się do szefa szajki. Ten zaczął się cofać do tyłu i nerwowo rozglądać. Wszyscy jego podwładni leżeli nieprzytomni albo połamani na chodniku. W pewnym momencie potknął się o coś i sam wylądował tyłkiem na podłożu.
- Zabiję! – blondyn już podniósł znak do góry z zamiarem przyłożenia nim w mężczyznę, który nieudolnie zasłaniał się rękami. Jednak zatrzymał się, gdy zobaczył coś jego zdaniem nieprawdopodobnego. Mianowicie Itakura w jednej chwili znalazła się między nim, a jego ofiarą i zasłoniła leżącego.
- Wystarczy – powiedziała stanowczo. – On mnie dziś oszczędził, więc i ty go oszczędź. Zresztą nie musisz nikogo zabijać.
Shizuo niechętnie odrzucił znak w bok. Przeklął w myślach. Gdyby się nie zatrzymał, oberwałaby Ayumi. Dziewczyna o tym wiedziała, a mimo to i tak znalazła się między tą dwójką. Nie powinna się tak narażać.
- Niewiele brakowało – odetchnęła patrząc na uciekającego szefa.
- Co ci strzeliło do głowy?! – wydarł się na nią Heiwajima.
- Porozmawiamy później. Zaraz tu będzie policja – spojrzała na niego i po chwili odeszła. On bez słowa ruszył za nią.
- Idealnie… - powiedział cicho Izaya, który obserwował całe zajście przez lornetkę w kawiarni po drugiej stronie ulicy. – Lepiej być nie mogło… - z jego ust nie schodził wredny uśmieszek.
Dobrze wiedział, dlaczego mafia znalazła się akurat w tym, a nie innym miejscu. Ponad to wiedział, że Ayumi opowiedziała o sobie blondynowi. Tak jak przypuszczał – Heiwajima przy każdej okazji zechce zabić członków garniturów. To było aż za proste do odgadnięcia. Zaśmiał się. Powodem była głupota dziewczyny. Teraz będzie mógł wykorzystać te informacje. Upił jeszcze łyka kawy, wyjął telefon i wykręcił odpowiedni numer.
- Konbanwa Ayumi-chan! – powiedział wesoło.
- Co do…? Skąd masz do cholery mój numer gnido?! – Itakura nie należała w tym momencie do najszczęśliwszych osób.
- W tym momencie to nieistotne. Jednak mam dla ciebie propozycję, która powinna cię zainteresować. W końcu chcesz się pozbyć tych gości w garniturach, ne? – spytał irytującym dziewczynę głosem. Jednak miał rację – zainteresowało ją to.
- Czego chcesz? – warknęła.
- Porozmawiamy, jak zjawisz się w Shinjuku. Bye bye! – rozłączył się i wstał z miejsca. Dalej uśmiechał się wrednie. – To będzie prostsze, niż myślałem – dodał już z lekką dysaprobatą. W końcu kochał ludzi, jednak wolał, jak są trochę bardziej nieprzewidywalni. Wtedy zabawa robi się ciekawsza…

* * *

- Proszę, wejdź – zaprosił ją do środka. Mimo że na dworze panowała noc, jego biuro było bardzo dobrze oświetlone. – Czym mogę służyć? – usiadł na swoim ulubionym obrotowym krześle i oparł głowę na dłoniach.
- Wiesz dobrze, po co tu jestem – blondynka uderzyła ręką w biurko. – Gadaj.
- Yare, yare… jakaś ty niespokojna – potrząsnął głową z udawanym niezadowoleniem. – Powiem jasno. Zawrzyjmy układ.
- Układ? Z tobą? – Ayumi zaśmiała się ironicznie. – No chyba nie.
- A co jeśli powiem, że wszystkie twoje problemy znikną – pstryknął palcami – od tak?
- Do czego zmierzasz? – przeszyła go wzrokiem, jednak on nic sobie z tego nie robił.
- Może omówimy szczegóły przy herbacie? – Izaya wstał i udał się w stronę sofy, na którą po chwili opadł.
- Nie mam czasu na żadne herbatki – usiadła niezadowolona obok niego.
- Wraz dążysz do swego… - znów pokręcił głową.
- Nie baw się ze mną – warknęła.
- Jak chcesz – brunet rozłożył bezradnie ręce. – Co powiesz, że spłacę dług za ciebie?
Itakurze odebrało mowę. Mogła spodziewać się naprawdę wszystkiego. Jednak nie tego. Wiedziała, że z tą gnidą nie można zawiązywać układów. Mimo to była przykuta do muru. Choćby coś jej się stało, musiała spłacić długi. Nie była pewna, co począć w tej sytuacji.
- Oczywiście będziesz mogła się odpłacić. A właściwie zanim dam ci pieniądze, będziesz musiała coś zrobić – uśmiechnął się wrednie i spojrzał na nią.
- Co konkretnie? – zmarszczyła brwi.

- Twoim zadaniem będzie…

3 komentarze:

  1. Czemu przerwałać akurat teraz?! Przez ciebie jestem skazana na życie w niepewności TT^TT W każdym razie świetny rozdział i nie mogę się doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Oi!
    Ten rozdział wydał mi się krótszy aniżeli pozostałe o.O albo tak dobrze mi się czytało albo serio był krótszy ;o
    Izaya, kocie, co Ty znów kombinujesz? :3
    Jaki troskliwy Shizus*w*
    aż miło przeczytać,że tak cudownie obronił Ayumi: D
    oby ich połączyła big love:D
    oczekuję kolejnego rozdziału:)

    pozdro:3

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    bardzo ciekawy rozdział... ciekawe cóż to takiego wymyślił Izaya... Shizuo jest taki troxkliwy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń