czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 14 Durarara!! - "Ikebukuro moim domem"

- Czy to konieczne? – spytała niezadowolona i wskazała na dłonie, które były całe owinięte szczelnie bandażem.
- Niestety będziesz musiała z tym wytrzymać – odparł zrezygnowany blondyn.
- Dam sobie radę i bez tego – Ayumi zaczęła rozplątywać opatrunek, jednak przestała, gdy napotkała groźne spojrzenie Shizuo. – Już przestaję – podniosła ręce do góry w geście obronnym.
- Idę do sklepu. Chcesz coś konkretnego? – wsadził do ust peta i zapalił go.
- Żebyś nie kupował papierosów. Mówiłam, że za dużo palisz – on tylko prychnął.
- Drzwi będą zamknięte na klucz, więc nie będzie możliwości, żebyś się wymknęła – oświadczył.
- Spokojnie – Itakura uśmiechnęła się. – W końcu nie chcemy, żeby znowu mi się coś stało.
On tylko odwzajemnił gest i wyszedł. Blondynka poczekała aż do jej uszu dobiegnie charakterystyczny dźwięk klamki. Po chwili wyskoczyła z łóżka jak z procy. Zdjęła bandaże z dłoni i obejrzała ręce. Nie były w tak złym stanie jak dnia poprzedniego, więc uznała, że nie ma potrzeby się tym zamartwiać. Spojrzała na zegarek. Było po dwunastej. Nie miała ochoty siedzieć cały dzień w domu. Spojrzała przez okno i przeczekała, aż Heiwajima zniknie z jej pola widzenia. Potem otworzyła je i wyskoczyła na zewnątrz. „Baka” – pomyślała i zaśmiała się. Musiała znaleźć Izayę i się z nim rozliczyć. Teraz nic innego się nie liczyło. Musiała go dorwać.

* * *

Przechadzał się ulicami Shinjuku swoim tanecznym krokiem. Nagle usłyszał dzwonek swojego telefonu. Chwycił go i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Moshi, Moski – powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Obejrzyj się – usłyszał znajomy głos blondynki. Od razu zrobił to, co mu nakazała i rozłączył się.
- Ayumi-chan! Jak ja dawno cię nie widziałem! Co u ciebie? I jak tam kontakty z garniturkami? – spytał irytując dziewczynę.
- Zabiję cię za to, co zrobiłeś! – podniosła na niego głos. – Mieliśmy umowę!
- A ty się z niej nie wywiązałaś – odparł niby obojętnie, co wprawiło dziewczynę w osłupienie.
- Czyli wiesz… - zacisnęła pięści.
- Oj Ayumi, Ayumi… - pokręcił głową z dysaprobatą. – Przecież ja wiem wszystko, co się dzieje w tym mieście.
- Skoro wiedziałeś, to czemu jednak spłaciłeś część długu? – warknęła.
- Widać miałem w tym interes – uśmiechnął się zadziornie. – Miałem pewien plan, jednak twoja ucieczka z niewoli mi go pokrzyżowała. Jednak zbyt bardzo kocham ludzi, by się na ciebie za to gniewać – rozłożył bezradnie ręce. – Lepiej by dla ciebie było, gdybyś została w tym więzieniu.
- Ty w ogóle siebie słyszysz?! – Itakura już nie wytrzymała. – Skoro miałam wybór czy uciekać, czy umrzeć to miałam zostać?! Pojebało cię?! Wtedy nie miałabym żadnych szans, żeby spłacić resztę długu! To jest mój cel! Coś co jest dla mnie ważniejsze niż wszystko inne! Więc tym bardziej nie chciałam umrzeć! Nie przez nich jak tata! Ty tego nie rozumiesz, bo… - w tym momencie przerwała. W jednej chwili złapała się za serce i upadła na chodnik.
- To było do przewidzenia – prychnął Orihara i podszedł do zwijającej się z bólu dziewczyny. – Za bardzo się denerwujesz, przez co serce cię boli. Powinnaś się uspokoić – zarzucił sobie jej rękę przez ramię i zaczął ciągnąć. Co chwilę słyszał nieudolnie tłumione oznaki bólu, jednak nie zwracał na nie uwagi. – Zabiorę cię stąd, bo jeszcze moi kochani ludzie cię podepczą – zaśmiał się.
Z każdym ruchem bruneta niebieskooka odczuwała coraz większy ból. Nie mogła ruszyć żadną kończyną, ani nawet się odezwać. W końcu dla niej lepiej by było, gdyby została nietknięta. Oszczędziło by jej to cierpienia. To była chyba jedyna rzecz, której Izaya nie wiedział o jej dolegliwości. Po kilku minutach Ayumi nie wytrzymała. Zemdlała z bólu.
- Aż tak było z nią źle? – spytał sam siebie i zamyślił się. – No cóż… Może nie umrze po drodze – uśmiechnął się zadziornie i ruszył z nią dalej przed siebie.
Niedługo potem znaleźli się w szpitalu. Orihara powiedział lekarzom co i jak. Pomógł im zawlec dziewczynę na szpitalne łóżko. Posiedział z nią chwilę, po czym wyszedł na korytarz. Miał do niej pewien sentyment. W końcu była jedną z niewielu osób, które potrafiły go w jakiś sposób zaskoczyć. Kochał ludzi. A zwłaszcza tych nieprzewidywalnych. Miał gotowy wręcz idealny plan. Jednak Itakura musiała go pokrzyżować. O dziwo nie było to jej na rękę, jednak o tym nie wiedziała. Bynajmniej na razie. Izaya wyjął telefon i zaczął coś pisać. Po chwili wysłał SMS’a. Z uśmiechem zaczął powoli kierować się w stronę wyjścia.

* * *

Wszedł do mieszkania. Zakupy położył na sofie, a sam ruszył do pokoju dziewczyny. Zapukał i nie słysząc sprzeciwu wszedł do środka. Oniemiał, kiedy zobaczył puste pomieszczenie i otwarte na oścież okno. Przeklną w myślach. Po chwili poczuł wibracje swojej komórki. Przeczytał wiadomość, po czym zgniótł telefon w jednej ręce. Nie myśląc wiele w szybkim tempie wyszedł z domu. Kierował się w stronę szpitala. Droga strasznie mu się dłużyła. Jednak wreszcie dotarł. Od razu wszedł do budynku. Tuż przed schodami na wyższe piętro zastał znienawidzoną przez siebie osobę.
- Jak się masz, Shizu-chan? – na twarzy Orihary pojawił się jego firmowy uśmieszek.
- Co zrobiłeś Ayumi? – warknął Shizuo.
- Nic. Sama się doprowadziła do takiego stanu – rozłożył bezradnie ręce. – Po prostu ostatnio sporo przeżyła.
- Mówisz, jakbyś wiedział więcej ode mnie – zmierzył go wściekłym spojrzeniem.
- Bo tak jest – zaśmiał się. – Jesteś idiotą Shizu-chan, skoro myślisz, że ona by powiedziała ci wszystko, co ją zamartwia. Jeśli cię to interesuje, to mogę ci to powiedzieć. Dziś wyjątkowo za darmo – nie usłyszał sprzeciwu, więc kontynuował. – Może zacznę od małej zagadki? Jak myślisz, kto cię postrzelił?
- Nie mam czasu na ta zabawy z tobą – zaczął powolnym krokiem iść w stronę schodów.
- A miałem nadzieję, że trochę się z tobą podroczę – westchnął z udawanym zawodem. – Skoro aż tak ci się spieszy, udzielę krótkiej odpowiedzi. Ayumi – uśmiechnął się zadziornie i ruszył w stronę wyjścia. Blondyn natomiast przystanął. – Tylko pamiętaj, jak się obudzi to nie wspominaj jej o tym. Na razie powinna unikać stresu – rzucił na odchodne i opuścił budynek.
Shizuo w tym momencie nie wiedział, co zrobić. Nie było żadnego powodu, żeby wierzyć Oriharze. Jednak z jakiejś przyczyny wydawało mu się, że nie kłamał. W końcu po co miałby to robić? I po co Itakura miałaby do niego strzelać? Chciała się go pozbyć? Powoli zaczęło łączyć mu się to w logiczną całość. Ten SMS od Izayi, który swego czasu dostała… Zapewne on jej to nakazał. Jednak ona by się przecież nie zgodziła. Stawką musiało być coś ważnego. Blondyn westchnął i zdjął okulary. Ruszył po schodach na wyższe piętro. Potem wszedł do pomieszczenia, w którym leżała niebieskooka. Była nieprzytomna. Lekarze zapewne przykryli ją kołdrą, aby nie traciła ciepła. Dodatkowo miała podłączoną kroplówkę. Na jej twarzy jeszcze widniał grymas bólu. Shizuo usiadł na brzegu łóżka. Jego ręka powędrowała na czoło Ayumi. Odgarnął z niego kilka kosmyków. Nie mógł uwierzyć, że to właśnie ona zamachnęła się na jego życie. Westchnął. Nie był na nią zły. Było mu… przykro? Sam nie wiedział do końca, co to za uczucie. Po prostu czuł, że wszystko go przytłacza. Mimo to uśmiechnął się. Cieszył się, że dziewczynie nic poważnego się nie stało.
- Czyli jednak się ich pozbyłaś – stwierdził cicho patrząc na jej ręce, które jeszcze tego samego dnia były owinięte w bandaże. – Ciekawe, czy w ogóle mnie słyszysz – spojrzał na jej twarz, z której stopniowo grymas bólu przeradzał się w zwyczajny i spokojny wyraz twarzy.
Pogładził ją delikatnie po policzku. Miał ochotę zrobić krok na przód. Już miał zamiar nawet pochylić się nad nią i musnąć jej usta, jednak przypomniał sobie słowa Orihary: „Ona jest człowiekiem i nie chcę, by została skrzywdzona przez bestię.” Automatycznie zahamował swoje poczynania. Musiał to przyznać – Izaya miał rację. On jest zwykłą bestią, mogącą zabić bezbronnego człowieka w geście furii. Shizuo nawet gdyby chciał, nie mógłby panować nad wściekłością. Próbował wszystkiego. Z marnym skutkiem. Sam również nie chciał skrzywdzić Ayumi. Mimo to wiedział, że sama sobie w życiu nie poradzi. Nie teraz. Uznał, że musi coś zrobić. Wiedział już co. Nie było innego wyjścia. Podjął już decyzję.


2 komentarze:

  1. Końcówka mnie zbila z tropu. .. o.O co Shizuo chce zrobic? i ten sposob w jaki się pochylal do Ayumi i się o nią troszczyl ajjj:3
    Izaya w swoim bojowym nastroju w trybie kocham ludzi..o tak, rzeczywiście bardzo ich kocha, dobrze, że przynajmniej zabrał Itakure do szpitala.

    Niestety jestem zbyt ciekawa co będzie dalej więc lecę czytać:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    Ayumi trafiła do szpitala, Shizuo się o nią i to bardzo zamartwia.... Izaya powiedział mu to do niego strzelał...
    końcówka mnie trochę zaciekawiła, zbiła z tropu...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń