- Czy to konieczne? –
spytała niezadowolona i wskazała na dłonie, które były całe
owinięte szczelnie bandażem.
- Niestety będziesz
musiała z tym wytrzymać – odparł zrezygnowany blondyn.
- Dam sobie radę i bez
tego – Ayumi zaczęła rozplątywać opatrunek, jednak przestała,
gdy napotkała groźne spojrzenie Shizuo. – Już przestaję –
podniosła ręce do góry w geście obronnym.
- Idę do sklepu. Chcesz
coś konkretnego? – wsadził do ust peta i zapalił go.
- Żebyś nie kupował
papierosów. Mówiłam, że za dużo palisz – on tylko prychnął.
- Drzwi będą zamknięte
na klucz, więc nie będzie możliwości, żebyś się wymknęła –
oświadczył.
- Spokojnie – Itakura
uśmiechnęła się. – W końcu nie chcemy, żeby znowu mi się coś
stało.
On tylko odwzajemnił gest
i wyszedł. Blondynka poczekała aż do jej uszu dobiegnie
charakterystyczny dźwięk klamki. Po chwili wyskoczyła z łóżka
jak z procy. Zdjęła bandaże z dłoni i obejrzała ręce. Nie były
w tak złym stanie jak dnia poprzedniego, więc uznała, że nie ma
potrzeby się tym zamartwiać. Spojrzała na zegarek. Było po
dwunastej. Nie miała ochoty siedzieć cały dzień w domu. Spojrzała
przez okno i przeczekała, aż Heiwajima zniknie z jej pola widzenia.
Potem otworzyła je i wyskoczyła na zewnątrz. „Baka” –
pomyślała i zaśmiała się. Musiała znaleźć Izayę i się z nim
rozliczyć. Teraz nic innego się nie liczyło. Musiała go dorwać.
* * *
Przechadzał się ulicami
Shinjuku swoim tanecznym krokiem. Nagle usłyszał dzwonek swojego
telefonu. Chwycił go i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Moshi, Moski –
powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Obejrzyj się –
usłyszał znajomy głos blondynki. Od razu zrobił to, co mu
nakazała i rozłączył się.
- Ayumi-chan! Jak ja dawno
cię nie widziałem! Co u ciebie? I jak tam kontakty z garniturkami?
– spytał irytując dziewczynę.
- Zabiję cię za to, co
zrobiłeś! – podniosła na niego głos. – Mieliśmy umowę!
- A ty się z niej nie
wywiązałaś – odparł niby obojętnie, co wprawiło dziewczynę w
osłupienie.
- Czyli wiesz… -
zacisnęła pięści.
- Oj Ayumi, Ayumi… -
pokręcił głową z dysaprobatą. – Przecież ja wiem wszystko, co
się dzieje w tym mieście.
- Skoro wiedziałeś, to
czemu jednak spłaciłeś część długu? – warknęła.
- Widać miałem w tym
interes – uśmiechnął się zadziornie. – Miałem pewien plan,
jednak twoja ucieczka z niewoli mi go pokrzyżowała. Jednak zbyt
bardzo kocham ludzi, by się na ciebie za to gniewać – rozłożył
bezradnie ręce. – Lepiej by dla ciebie było, gdybyś została w
tym więzieniu.
- Ty w ogóle siebie
słyszysz?! – Itakura już nie wytrzymała. – Skoro miałam wybór
czy uciekać, czy umrzeć to miałam zostać?! Pojebało cię?! Wtedy
nie miałabym żadnych szans, żeby spłacić resztę długu! To jest
mój cel! Coś co jest dla mnie ważniejsze niż wszystko inne! Więc
tym bardziej nie chciałam umrzeć! Nie przez nich jak tata! Ty tego
nie rozumiesz, bo… - w tym momencie przerwała. W jednej chwili
złapała się za serce i upadła na chodnik.
- To było do przewidzenia
– prychnął Orihara i podszedł do zwijającej się z bólu
dziewczyny. – Za bardzo się denerwujesz, przez co serce cię boli.
Powinnaś się uspokoić – zarzucił sobie jej rękę przez ramię
i zaczął ciągnąć. Co chwilę słyszał nieudolnie tłumione
oznaki bólu, jednak nie zwracał na nie uwagi. – Zabiorę cię
stąd, bo jeszcze moi kochani ludzie cię podepczą – zaśmiał
się.
Z każdym ruchem bruneta
niebieskooka odczuwała coraz większy ból. Nie mogła ruszyć żadną
kończyną, ani nawet się odezwać. W końcu dla niej lepiej by
było, gdyby została nietknięta. Oszczędziło by jej to
cierpienia. To była chyba jedyna rzecz, której Izaya nie wiedział
o jej dolegliwości. Po kilku minutach Ayumi nie wytrzymała.
Zemdlała z bólu.
- Aż tak było z nią
źle? – spytał sam siebie i zamyślił się. – No cóż… Może
nie umrze po drodze – uśmiechnął się zadziornie i ruszył z nią
dalej przed siebie.
Niedługo potem znaleźli
się w szpitalu. Orihara powiedział lekarzom co i jak. Pomógł im
zawlec dziewczynę na szpitalne łóżko. Posiedział z nią chwilę,
po czym wyszedł na korytarz. Miał do niej pewien sentyment. W końcu
była jedną z niewielu osób, które potrafiły go w jakiś sposób
zaskoczyć. Kochał ludzi. A zwłaszcza tych nieprzewidywalnych. Miał
gotowy wręcz idealny plan. Jednak Itakura musiała go pokrzyżować.
O dziwo nie było to jej na rękę, jednak o tym nie wiedziała.
Bynajmniej na razie. Izaya wyjął telefon i zaczął coś pisać. Po
chwili wysłał SMS’a. Z uśmiechem zaczął powoli kierować się
w stronę wyjścia.
* * *
Wszedł do mieszkania.
Zakupy położył na sofie, a sam ruszył do pokoju dziewczyny.
Zapukał i nie słysząc sprzeciwu wszedł do środka. Oniemiał,
kiedy zobaczył puste pomieszczenie i otwarte na oścież okno.
Przeklną w myślach. Po chwili poczuł wibracje swojej komórki.
Przeczytał wiadomość, po czym zgniótł telefon w jednej ręce.
Nie myśląc wiele w szybkim tempie wyszedł z domu. Kierował się w
stronę szpitala. Droga strasznie mu się dłużyła. Jednak wreszcie
dotarł. Od razu wszedł do budynku. Tuż przed schodami na wyższe
piętro zastał znienawidzoną przez siebie osobę.
- Jak się masz,
Shizu-chan? – na twarzy Orihary pojawił się jego firmowy
uśmieszek.
- Co zrobiłeś Ayumi? –
warknął Shizuo.
- Nic. Sama się
doprowadziła do takiego stanu – rozłożył bezradnie ręce. –
Po prostu ostatnio sporo przeżyła.
- Mówisz, jakbyś
wiedział więcej ode mnie – zmierzył go wściekłym spojrzeniem.
- Bo tak jest – zaśmiał
się. – Jesteś idiotą Shizu-chan, skoro myślisz, że ona by
powiedziała ci wszystko, co ją zamartwia. Jeśli cię to
interesuje, to mogę ci to powiedzieć. Dziś wyjątkowo za darmo –
nie usłyszał sprzeciwu, więc kontynuował. – Może zacznę od
małej zagadki? Jak myślisz, kto cię postrzelił?
- Nie mam czasu na ta
zabawy z tobą – zaczął powolnym krokiem iść w stronę schodów.
- A miałem nadzieję, że
trochę się z tobą podroczę – westchnął z udawanym zawodem. –
Skoro aż tak ci się spieszy, udzielę krótkiej odpowiedzi. Ayumi –
uśmiechnął się zadziornie i ruszył w stronę wyjścia. Blondyn
natomiast przystanął. – Tylko pamiętaj, jak się obudzi to nie
wspominaj jej o tym. Na razie powinna unikać stresu – rzucił na
odchodne i opuścił budynek.
Shizuo w tym momencie nie
wiedział, co zrobić. Nie było żadnego powodu, żeby wierzyć
Oriharze. Jednak z jakiejś przyczyny wydawało mu się, że nie
kłamał. W końcu po co miałby to robić? I po co Itakura miałaby
do niego strzelać? Chciała się go pozbyć? Powoli zaczęło łączyć
mu się to w logiczną całość. Ten SMS od Izayi, który swego
czasu dostała… Zapewne on jej to nakazał. Jednak ona by się
przecież nie zgodziła. Stawką musiało być coś ważnego. Blondyn
westchnął i zdjął okulary. Ruszył po schodach na wyższe piętro.
Potem wszedł do pomieszczenia, w którym leżała niebieskooka. Była
nieprzytomna. Lekarze zapewne przykryli ją kołdrą, aby nie traciła
ciepła. Dodatkowo miała podłączoną kroplówkę. Na jej twarzy
jeszcze widniał grymas bólu. Shizuo usiadł na brzegu łóżka.
Jego ręka powędrowała na czoło Ayumi. Odgarnął z niego kilka
kosmyków. Nie mógł uwierzyć, że to właśnie ona zamachnęła
się na jego życie. Westchnął. Nie był na nią zły. Było mu…
przykro? Sam nie wiedział do końca, co to za uczucie. Po prostu
czuł, że wszystko go przytłacza. Mimo to uśmiechnął się.
Cieszył się, że dziewczynie nic poważnego się nie stało.
- Czyli jednak się ich
pozbyłaś – stwierdził cicho patrząc na jej ręce, które
jeszcze tego samego dnia były owinięte w bandaże. – Ciekawe, czy
w ogóle mnie słyszysz – spojrzał na jej twarz, z której
stopniowo grymas bólu przeradzał się w zwyczajny i spokojny wyraz
twarzy.
Pogładził ją delikatnie
po policzku. Miał ochotę zrobić krok na przód. Już miał zamiar
nawet pochylić się nad nią i musnąć jej usta, jednak przypomniał
sobie słowa Orihary: „Ona jest człowiekiem i nie chcę, by
została skrzywdzona przez bestię.” Automatycznie zahamował swoje
poczynania. Musiał to przyznać – Izaya miał rację. On jest
zwykłą bestią, mogącą zabić bezbronnego człowieka w geście
furii. Shizuo nawet gdyby chciał, nie mógłby panować nad
wściekłością. Próbował wszystkiego. Z marnym skutkiem. Sam
również nie chciał skrzywdzić Ayumi. Mimo to wiedział, że sama
sobie w życiu nie poradzi. Nie teraz. Uznał, że musi coś zrobić.
Wiedział już co. Nie było innego wyjścia. Podjął już decyzję.
Końcówka mnie zbila z tropu. .. o.O co Shizuo chce zrobic? i ten sposob w jaki się pochylal do Ayumi i się o nią troszczyl ajjj:3
OdpowiedzUsuńIzaya w swoim bojowym nastroju w trybie kocham ludzi..o tak, rzeczywiście bardzo ich kocha, dobrze, że przynajmniej zabrał Itakure do szpitala.
Niestety jestem zbyt ciekawa co będzie dalej więc lecę czytać:D
Witam,
OdpowiedzUsuńAyumi trafiła do szpitala, Shizuo się o nią i to bardzo zamartwia.... Izaya powiedział mu to do niego strzelał...
końcówka mnie trochę zaciekawiła, zbiła z tropu...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia