niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 3 Durarara!! - "Ikebukuro moim domem"


Zdaję sobie sprawę, że formatowanie tekstu jest koszmarne, jednak nie potrafię nic z tym zrobić. Gomen >.<

Był wieczór. Blondynka wracała właśnie z parku. Gitara od Toma naprawdę świetnie się spisywała i dziewczyna była z niej zadowolona. Miała skręcać w uliczkę prowadząca do jej miejsca zamieszkania, jednak zauważyła wysoką postać w stroju barmana. Pierwsze co zrobiła, to podbiegła.
- Ohayo - powiedziała wesoło, a Heiwajima odwrócił się w jej stronę. - Arigato za wczoraj. Gdyby nie ty, zostałaby ze mnie mokra plama - zaśmiała się.
- Drobiazg - zaciągnął się papierosem.
- Jestem Itakura Ayumi. A ty to Heiwajima Shizuo, ne? Wiele o tobie słyszałam. Jesteś bardzo silny. Przynajmniej widać na pierwszy rzut oka, masz cos pod tym strojem, a nie jak Orihara. On to sama skóra i kości - mimowolnie blondyn prychnął śmiechem.
- Izaya musiał ci zaleźć za skórę, skoro tak o nim mówisz.
- A jak mam mówić? Jak dla mnie to idiota, którego niemalże nie da sie rozgryźć.
- Znaleźliśmy wspólny język - Shizuo uśmiechnął się.
- Też go nienawidzisz? Fajnie - ucieszyła się. - Przynajmniej nie jestem sama.
W tym momencie Heiwajima przystanął i spojrzał na plakat przedstawiający aktora o czarnych włosach i ciemnych oczach. Przyglądał mu sie dłuższą chwilę. Z zamyślenia wyrwała go niebieskooka:
- To ten sławny aktor, ne? Słyszałam, że to twój brat. To prawda? Musi być niesamowity. Tez jest taki silny? Czy może jest spokojny? Z wyglądu niezbyt cię przypomina, wiec... - przerwała widząc pulsującą żyłkę na czole blondyna. - G-gomenasai! - zgięła się wpół, co wywołało zdziwienie u Shizuo. - Nie powinnam cię tak wypytywać. W ogóle nie powinnam cię denerwować... Zawsze na początku każdej znajomości jestem zbyt wścibska.
- Wyprostuj się i więcej tak nie rób - powiedział poważnie. - Nie lubię, jak ktoś się przede mną płaszczy.
Dziewczyna wykonała polecenie, dalej wpatrując się w swoje buty.
- Boisz sie mnie - bardziej stwierdził niż spytał. - Gdyby było inaczej, nie zareagowałabyś w ten sposób.
- Może trochę... - powiedziała cicho.
- Wiedziałem - westchnął i ruszył z miejsca.
- Przejdzie mi to - uśmiechnęła się, dotrzymując mu kroku. - Wystarczy, że trochę lepiej cię poznam.
- Nie sądzę - wyrzucił papierosa.
- A ja tak. Zresztą tak jak mówiłam - tylko trochę się boję. A strach można zwalczyć. Wystarczy tylko... - przerwała i spojrzała w bok. - Wybacz, ale chyba muszę iść - zakłopotana podrapała się po karku. - Starzy znajomi coś ode mnie chcą.
Shizuo również spojrzał w tamtą stronę. Zdjął okulary i przeszył mężczyzn swoim wściekłym wzrokiem. Oni drgnęli i zaczęli się powoli oddalać od nich.
- Po problemie - znów założył swoje niebieskie szkła.
- Jak ty to robisz? Dla mnie to magia - powiedziała z podziwem.
- To nie ja, to...
- ...twoja Shauma - przerwała mu, a on znów parsknął śmiechem.
- Odprowadzę cię do domu, bo jeszcze cię dorwą w jakiejś uliczce - zapalił nowego papierosa.
- Jak chcesz, ale robisz to na własną odpowiedzialność - uśmiechnęła się.
Shizuo uważał, że już nic go nie zdziwi. W końcu pracował jako ochroniarz komornika, czyli widział juz wiele nędznych przypadków. Jednak warunki mieszkalne Ayumi co najmniej lekko nim wstrząsnęły. Myślał, że będzie mieszkała w przytułku albo czymś podobnym. Jednak kiedy dziewczyna zademonstrowała mu swój "dom", nie ukrywał swojego zdziwienia.
- Witaj w moich skromnych progach - zaśmiała się i wskazała na ledwo trzymający się kupy, zardzewiały kiosk.
- Serio skromne progi - podszedł do niego. - Ile czasu tu mieszkasz?
- Dwa lata.
- I jeszcze się nie rozwalił? - puknął lekko w blachę, która wydala pusty dźwięk.
- Nie dotykaj, po popsujesz! - fuknęła blondynka. - Ja tu mam mieszkać jeszcze co najmniej cztery lata!
- Ile?! - niemalże papieros wypadł mu z ust.
Metalowy składzik nie nadawał się do żadnego użytku. Blondyn z trudem mógł sobie wyobrazić, jak dziewczyna w czymś takim przetrwała burzę, która miała miejsce miesiąc temu. Wszedł do środka.
- Aż dziwne, że nie przecieka... - powiedział sam do siebie.
- Nie jest źle - uśmiechnęła się dziewczyna. - Jak się śpi na kocu, to jest nawet wygodnie.
- Pakuj sie - westchnął. - Nie możesz tu mieszkać.
- Słucham? - zaśmiała sie ironicznie. - Jak to nie mogę?
- Normalnie. Mam wolny pokój. Będziesz spać u mnie póki nie znajdziemy alternatywy.
- Że jak?! - na jej policzkach pojawiły sie rumieńce. - Znamy sie dwa dni!
- Będziesz moja współlokatorką, wiec to nie przeszkadza - spakował jej rzeczy do plecaka leżącego na podłodze, jeżeli to można było nazwać podłogą.
- Odłóż to - zarządziła, jednak on nie słuchał. - Shizuo, nie.
- Nie jestem psem - spojrzał na nią i wyszedł z kiosku.
- Wybacz, ale nie mam zamiaru z tobą mieszkać - skrzyżowała ręce na piersiach.
- Podaj jeden sensowny powód.
- Bo litość - zmarszczyła brwi.
On tylko prychnął i zaczął nieść jej rzeczy.

- Możesz to zabrać. Gitara mi wystarczy – zamknęła się w środku.

- Wyłaź – znów puknął w blachę.

- Możesz już iść. Dzięki za odprowadzenie – usiadła i czekała, aż blondyn da sobie spokój. Jednak niezbyt się na to zanosiło.

- Bo zaniosę cię razem z tym kioskiem – Itakura aż drgnęła na samą myśl o tym. Jednak nie zamierzała wychodzić.

- Rób co chcesz – oznajmiła spokojnie, jednak w jej głosie dało się wyczuć nutkę strachu. Heiwajima westchnął.

Dziewczyna usłyszała, że blondyn odchodzi. Poczekała jeszcze chwilę i wyjrzała zza metalowych drzwi. Zostawił jej plecak. Z uśmiechem zwycięzcy wzięła go i wróciła do swojej „twierdzy”.



* * *



Wszedł do domu i zamknął drzwi na klucz. Ruszył w stronę salonu, który zilustrował wzrokiem. Kremowe ściany, na których wisiało kilka obrazów zapobiegających pustce, jasnożółta kanapa, stolik do kawy i telewizor. Heiwajima od razu położył się na sofie i przejechał dłońmi po twarzy. Co mu strzeliło do głowy, żeby proponować jakiejś nieznajomej dziewczynie, aby z nim zamieszkała? Sam przecież stwierdził, że Ayumi nie zmieni do niego podejścia i dalej będzie się go bała. Teraz dodatkowo mogła sobie coś pomyśleć… Shizuo westchnął z niezadowolenia. Gdyby miał odwalić po raz drugi taką akcję, to w życiu by czegoś takiego nie zrobił. A może jednak?

Nie mógł pojąć swojego zachowania. Było jakieś niecodzienne, dziwne… Nawet czuł się inaczej niż zwykle. W końcu wstał i udał się do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica. Chciał się pozbyć wszystkich myśli. Zrzucił z siebie wszystkie ciuchy i niemalże od razu zaczął polewać swoje ciało kojącą zimną wodą. Mimo to nadal rozmyślał. Nie mógł się pozbyć dziwnego mrowienia w brzuchu. Nie podobało mu się to. Zrezygnowany wyszedł z łazienki w samym ręczniku. Nie jadł kolacji, a mimo to nie był głodny. Przebrał się w jakieś luźniejsze spodnie i podkoszulek i w takim stanie położył się do łóżka. Nie mógł zasnąć przez jakieś dwie godziny. Denerwowało go to. W między czasie wypalił już paczkę papierosów. Wiedział, że za dużo pali. Jednak nie mógł się pozbyć tego nałogu. A może nie chciał? W sumie lubił palić. To chociaż w małym stopniu rozładowywało stres.

Shizuo spojrzał na zegarek. Było koło pierwszej, a rano musiał stawić się w pracy. Mruknął z niezadowolenia i przekręcił się na bok. Cały czas myślał o problemach Itakury. Zupełnie jakby nie miał swoich. Jednak coś go ciągnęło do myślenia o tym. Może jej niechęć to zwierzania się? A może to, że mimo wielu problemów nie przestawała się uśmiechać? Sam nie wiedział. Mimo to był pewien, że musi wiele ukrywać.