czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 12 Durarara!! - "Ikebukuro moim domem"

Minęło kilka dni. Ayumi nie odstępowała łóżka Shizuo na krok. Przynosiła mu jedzenie i picie, pomagała, kiedy chciał przejść się kilka kroków po pokoju lub po prostu z nim rozmawiała. Tak, to było coś, czego on najbardziej potrzebował. Rozmowa. W końcu bez niej znów gniłby w nudzie, czego oczywiście nie chciał. Często dyskutowali o wszystkim i o niczym. Dosłownie. W końcu nikt nie miał zamiaru narzucać żadnego tematu odgórnie. Cieszyli się swoim towarzystwem. Lubili to. A zwłaszcza blondyn. Cieszył się z każdego uśmiechu Itakury i zawsze, gdy była przy nim, czuł przyjemne ciepło pochodzące z jego wnętrza. Na początku myślał, że serio się zakochał, jednak po dogłębnych przemyśleniach uznał, że ktoś taki jak on nie może się zakochać. Uznał więc, że nie będzie zwracał na to uwagi. Ayumi natomiast była szczęśliwa, że Heiwajima wracał do zdrowia w tak szybkim tempie. Shinra uznał, że już dziś były barman może opuścić „szpitalne łóżko”, więc przy najbliższej okazji wyniósł się.
- Wreszcie mogę się normalnie poruszać – przeciągnął się idąc chodnikiem.
- Powinieneś bardziej na siebie uważać – skarciła go blondynka, jednak mimo to była szczęśliwa. Do momentu, jak były barman poruszył pewien temat.
- Teraz zostaje znaleźć tę całą mafię w garniturach i pozabijać wszystkich po kolei – Shizuo powiedział to dość spokojnym tonem.
- Podejrzewasz, że któryś z nich cię postrzelił?
- A ty nie? – spojrzał na nią pytająco. – W końcu nie dziwiłbym się, gdyby chcieli wyrównać ze mną rachunki.
- W sumie… możesz mieć rację… - odparła ściszając głos. Po chwili spojrzała na zegarek. – Już późno. Chyba będę się zbierać – szybko zmieniła temat. – Biorę gitarę i lecę do parku.
- Pójdę z tobą – oznajmił blondyn i założył ręce za głowę. – Jeśli tamci znów się pojawią, to będziesz mieć kłopoty.
- Nic mi nie będzie – uśmiechnęła się. – Tak jak ci wcześniej mówiłam – mam jeszcze jeden dzień – wyszczerzyła się bardziej z nadzieją, że to go przekona. Nie pomyliła się.
Pomimo zapewnień Ayumi wcale nie udała się do parku. Miała coś innego do załatwienia. Chwilę przed wejściem do domu otrzymała SMS’a. Zastanawiała się, skąd szef garniturów wziął jej numer. Jednak nie to było najważniejsze. Chciał się spotkać i omówić kwestie pieniężne. Musiała przystać na propozycję. Teraz kierowała się we wskazane miejsce. Już z daleka dostrzegła opuszczony bunkier. Tak jak jej kazano, weszła do środka. Było o wiele ciemniej niż na dworze, więc jej oczy potrzebowały trochę czasu, aby się do tego przyzwyczaić.
- Nie stchórzyłaś – zaśmiał się facet w szarym wdzianku.
- To do mnie niepodobne, żeby nie przyjść na umówione spotkanie – oświadczyła stanowczo. – Mów, o co chodzi.
- O resztę pieniędzy – odparł beznamiętnie i zaciągnął się cygarem.
- Jaką resztę? – dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Nie wyjdziesz, póki jej nie oddasz – nagle Ayumi usłyszała za sobą dźwięk zamykanych drzwi.
- Myślałam, że jesteśmy kwita.
- Owszem, człowiek znany jako Orihara Izaya postanowił spłacić dług, jednakże pod pewnymi warunkami – szef szajki uśmiechnął się wrednie. – Kilkoma z nich było to, że on zapłaci 90%, a ty przyniesiesz resztę w terminie skróconym z siedmiu do sześciu dni. Czyli dziś – wypuścił dym z ust. – Nie przekazał ci tego?
Itakura przeklęła w myślach imię informatora. Wiedziała, że gdzieś musi być haczyk.
- Mi mówił co innego. A mianowicie, że pokryje całą kwotę – zacisnęła pięści.
- To masz pecha moja droga. Zamknijcie ją – zwrócił się do grupy mężczyzn stojącej za nim.
- No chyba nie – prychnęła i rzuciła się na drzwi.
Z całych sił próbowała je otworzyć, jednak z marnym skutkiem. Obejrzała się. Mężczyźni byli już praktycznie obok niej. W tym momencie postawiła ręce na ziemi i kopnęła jednego z nich prosto w twarz butem. Kiedy upadł, przebiegła po nim i zaczęła szukać jakiejś alternatywy.
- Jesteście bezużyteczni! – darł się szef. – Przecież to dziewczyna!
Wszystkie próby okazały się bezskuteczne. Po chwili Ayumi była już niesiona za ramiona przez dwóch osiłków, którzy skonfiskowali jej komórkę. Wyrywała się, jednak nie pomogło jej to. W końcu musiała przestać stawiać opór. Mężczyźni wsadzili ją do czegoś przypominającego celę i zamknęli na klucz.
- Pobędziesz tu jakieś dwa dni. Potem skończymy z tobą – oświadczył jeden i odszedł. Drugi został pilnować, aby ta przypadkiem nie zwiała.
- Świetnie! – wściekła na siebie i na swoją bezmyślność Itakura kopnęła z całej siły w ścianę, co skończyło się tylko bólem nogi.
Oparła się o ścianę i osunęła się na ziemię. „A więc tak ma wyglądać mój koniec?” – spytała sama siebie. Uśmiechnęła się sama do siebie, a po chwili nawet zaczęła się śmiać.
- Co cię tak śmieszy? – spytał ciekawy osiłek.
- Jestem żałosna – stwierdziła dalej się śmiejąc.
- To jest aż takie śmieszne?
- A nie? – założyła ręce za głowę. – Gdybym była bystrzejsza, nigdy bym tu nie trafiła. W końcu jakby teraz pomyśleć o wszystkim, to popełniliście tyle podstawowych błędów, że spokojnie dałabym radę uciec. Jednak trochę zbyt późno się zorientowałam – podrapała się po karku i zaśmiała nerwowo. „Teraz już nawet nie mam, co ze sobą zrobić i muszę prowadzić rozmowę z wrogiem. Naprawdę jestem żałosna…”

* * *

Chodził nerwowo po mieszkaniu. Miał bardzo złe przeczucia. Spojrzał na zegarek – dwudziesta. O tej godzinie Ayumi już dawno byłaby w domu. „Może niepotrzebnie się martwię…” – pomyślał. – „W końcu mogła pójść na spacer.” Potrząsnął głową. Po co w ogóle się martwi? Przecież blondynka była dorosła i mogła robić, co jej się żywnie podobało. Nie zdziwiłoby go, gdyby była teraz na przykład na randce. W końcu była naprawdę ładna…
Westchnął. Nie mógł tak bezczynnie siedzieć. Wiedział, że jego przeczucie nigdy nie kłamie. Nie mógł już dłużej się oszukiwać w dwóch kwestiach. Coś się stało tej dziewczynie. Coś się stało dziewczynie, która jest dla niego bardzo ważna. Musiał ją znaleźć.
Przetrząsnął całą dzielnicę. Brak. Myślał, że coś pominął, jednak zważając na to, że szukał do białego rana, było to niemożliwe. Myślał, że może w tym czasie już wróciła, jednak pomylił się. W domu nie było żywej duszy. Przeklął w myślach i znów wyszedł. Uznał, że zostało mu tylko jedno wyjście, jednak niezbyt za nim przepadał. W końcu potem ludzie dręczyli go wiadomościami, jednak nie miał wyboru. Wyjął telefon i napisał na stronie Dolarów: „Widział ktoś może w ciągu ostatnich 24h blondynkę ubraną w czerwoną bluzę?”
Niemalże od razu dostał kilka odpowiedzi.
Miała ze sobą gitarę?”
Wydaje mi się, że ja ją widziałam…”
Wczoraj wieczorem była na obrzeżach Tokio. Wyglądała, jakby się gdzieś spieszyła…”
Gdzie dokładnie ją widzieliście?” – Shizuo poczuł, jak zaczyna napełniać go nadzieja. Miał szansę na znalezienie jej. Może małą, ale jednak.
Na wschód od miasta.”
Tak! Tak! Też ją widziałem! Kierowała się główną ulicą!”
Arigato” – Heiwajima od razu wyłączył telefon, alby nie odbierać więcej powiadomień. „Bycie w tej grupie jest czasem przydatne” – pomyślał i zadzwonił po Celty. Po jakiś dziesięciu minutach wsiadł na jej motor i razem z nią udał się we wskazane miejsce.
- Shizuo? – przed zaczęciem poszukiwań dullahan próbowała nawiązać rozmowę.
- Nanda? – spojrzał na nią wyczekująco.
- Dlaczego tak ci zależy na tym, żeby jej pomóc? – blondyn zapatrzył się chwilę na monitor palm topa. Po chwili nabrał powietrza i powiedział:
- Gdyby Shinra był w niebezpieczeństwie, pomogłabyś mu. Prawda? – ona kiwnęła kaskiem (bo nie głową ^^” dop.aut.) – Ja mam coś podobnego. Jednak niezbyt potrafię to wyrazić słowami.

- Rozumiem – położyła mu rękę na ramię. Po chwili odjechała badać teren w innym miejscu.

2 komentarze:

  1. Ale się dużo dzieje.. Ayumi, chciałaś być samodzielna a wyszło jam zwykle..eh, niezastąpiona Celty i Shizus Cię ocala:D
    izaya to jest po prostu wredna świnia, ale cóż, bez niego to opo nie miałoby sensu:x

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    dość dużo się dzieje... Ayumi bardzo dobrze się opiekuje Shizuo.... ale się wpakowała....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń