środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 11 Durarara!! - "Ikebukuro moim domem"

Siedziała na kanapie z podkulonymi nogami i patrzyła się tępo za okno. Pomysł Izayi był jednym słowem powalony. Jednak czemu ona dalej go rozważała? Czemu sama nic nie wymyśli? Miała mętlik w głowie i nie mogła się skupić na jednej myśli. Położyła sobie rękę na czoło. Było ciepłe. „Za dużo myślę…” – oznajmiła sobie sama i opadła definitywnie na sofę. Orihara dał jej dwadzieścia cztery godziny na zastanowienie. Potem zadzwoni. Przygryzła wargę. Naprawdę on lubi się bawić ludzkim życiem… Wiedział, że ona desperacko będzie szukać środków finansowych, więc wyszedł jej naprzeciw. Był też pewny, że będzie się wahać, więc dał jej czas na przemyślenia. „Przeklęty informator” – uderzyła ręką o oparcie kanapy. Rozważała wszystkie możliwości. Jeśli by się nie zgodziła, nie miałaby skąd wziąć potrzebnej sumy pieniędzy. Koniec końców wyglądałby bardzo prosto – wąchałaby kwiatki od spodu. Jednak jeśli się zgodzi, co straci? Uderzyła się lekko w twarz. Nie powinna zadawać takich głupich pytań. Straci wiele. A Izaya zyska. Jednak będzie wolna od długów. Miała sto procent pewności, że Orihara posiada wymaganą sumę.
- To wszystko nie ma sensu! – złapała się za głowę i zaczęła nią potrząsać.
- Co nie ma sensu? – nagle w salonie zjawił się Shizuo.
- Um… nie jesteś w pracy? – zakłopotała się trochę na jego widok.
- Iie. Dziś mam wolne – zapiął do końca swoją koszulę.
- Rozumiem… - znów swój wzrok utkwiła w martwym punkcie.
- Wyraźnie coś cię dręczy – stwierdził blondyn.
- To nic ważnego – odparła szybko Ayumi i wstała. – Muszę się przewietrzyć.
- Iść z tobą? – zapalił papierosa.
- Nie. Poradzę sobie sama – wsadziła ręce do kieszeni i ruszyła w stronę drzwi. – Poza tym muszę coś załatwić.
Heiwajima nie zdążył już zapytać o szczegóły, gdyż usłyszał dźwięk zamykających się drzwi. Zdziwił go pośpiech dziewczyny i taka nagła reakcja na jego osobę. Jednak starał się nie zwracać na to uwagi. W końcu raczej to chwilowe.
* * *

Szlajał się po ulicach Ikebukuro. Nie miał nic do roboty. Owszem – cieszył się z dnia wolnego, jednak strasznie się nudził. W końcu co mógł robić? Nic. I to go wkurzało. Gdyby była tu Ayumi to miałby z kim rozmawiać. Gdyby był tu Tom, byłoby to samo, co w poprzednim przypadku. Teraz nawet wolałby użerać się z Oriharą, niż nie robić nic. Nie mógł tego znieść. Zacisnął pięści i uderzył w najbliższą ścianę, która na jego szczęście się nie zawaliła. Ulżyło mu. Wyciągnął dłoń z wgniecenia i ruszył dalej. Jak zwykle przechodnie patrzyli na niego wzrokiem pełnym strachu. Ignorował ich. A przynajmniej się starał. Znów zaczął się zastanawiać, czemu Itakura tak dziwnie się rano zachowywała. Wszedł do parku i usiadł na ławce dopalając papierosa. Zamyślił się. Czy blondynkę dręczyła sprawa z wczoraj? W końcu cała zgraja ludzi w garniturach urządziła sobie z nią pogadankę. Dodatkowo później zadzwonił jej telefon. Po jej podejściu do rozmówcy stwierdził, że to Izaya. Czego ten drań chciał? Może ją szantażował? Shizuo od razu wyrzucił ten pomysł z głowy. Może to byłoby w jego stylu, jednak na pewno poszło o co innego. Westchnął. Już wiedział, dlaczego dziewczyna tak nienawidzi uczucia bezradności. Nie mógł nic zrobić. A może o to jej chodziło? To by wyjaśniało, dlaczego mu nic nie powiedziała. W końcu ostatnio za bardzo ją ograniczał. Mogła mieć go już dosyć… „Za dużo myślę. To źle na mnie działa” – wstał z ławki i wyrzucił peta. Wsadził ręce do kieszeni i znów zaczął się bezcelowo włóczyć. Nie miał, co ze sobą zrobić. Dobijało go to. Zaczął kluczyć bocznymi i ciemnymi uliczkami. Normalny człowiek czułby niepokój, jednak nie on. Jemu było to całkowicie obojętne.

* * *

Pewna osoba w czarnym płaszczu i kapturze na głowie weszła w ciemną uliczkę. Robiła wszystko, by nikt jej nie widział. Jak na razie udawało jej się. Osobnik spojrzał przed siebie. Wcześniejsze spostrzeżenia były słuszne. Heiwajima krążył po Ikebukuro już którąś godzinę i teraz znajdował się tutaj. Szedł odwrócony tyłem do zamaskowanej postaci. To była idealna okazja. Osoba wydobyła z kieszeni czarnego płaszcza pistolet i wyciągnęła go przed siebie. Jednak zawahała się. Momentalnie dłoń zaczęła się trząść. Jakby zamaskowany osobnik bał się czegoś. Mimo to starał się przymierzyć odpowiednio. W końcu zdecydował się. Ciszę rozerwał dźwięk strzału. Shizuo jeszcze stał, więc doprawił drugim. Po chwili Heiwajima zwalił się na ziemię. Zamaskowany od razu odwrócił się i zaczął uciekać. Obejrzał się i ostatni raz spojrzał na swoją ofiarę. Potem skoczył na śmietnik, a następnie balkonami udał się na dach. Blondynowi za to zaczęło robić się czarno przed oczami. Wiedział, że dostał. Jednak nie bolało go nic. Po prostu był świadom, że najprawdopodobniej, to koniec jego żywota…

* * *

- Shizuo! Ocknij się wreszcie! – Shinra potrząsał bezwładnym ciałem. Były barman powoli otworzył oczy.
- Gdzie ja…
- Nic nie mów! – uciszył do lekarz. – Powinieneś jak na razie wypoczywać, więc się nie ruszaj i nie odzywaj, a ja ci wszystko wyjaśnię. Zostałeś postrzelony i ledwo uszedłeś z życiem. Ktoś ma niezłego cela, że trafił tak blisko serca – poprawił okulary. – Pewnie zastanawia cię, jak się tu znalazłeś – Heiwajima spojrzał na niego wymownie. – Czyli tak – Shinra potwierdził swoje myśli. - Jakaś osoba zadzwoniła do mnie anonimowo i powiedziała, że słyszała strzały. Dodała, że ktoś leży na chodniku w kałuży krwi. Podała opis wyglądu, przez co byłem pewny, że to ty. Potem Celty cię tu przywiozła.
- Ale zastanawia mnie…
- Mówiłem, że masz nic nie mówić! – znów mu przerwał. Zaczynał się robić trochę irytujący.
Nagle zabrzmiał dźwięk otwieranych drzwi. Od razu do domu jak burza wpadła Itakura i rzuciła się na blondyna. Z jej oczu leciały łzy.
- Jesteś cały… Ja… - jąkała się. Była taka szczęśliwa, że jednak nic mu się nie stało.
- Odejdź od niego! – lekarz na siłę próbował ją odczepić od rannego. – On musi odpoczywać! Celty! – zwrócił się do motocyklistki, która akurat weszła do pomieszczenia. – Po co ją przywiozłaś?!
- Martwiła się, więc uznałam, że to konieczne – napisała. – W końcu już po północy.
- Po północy?! – Heiwajima powtórzył po niej. – Jutro idę do pracy! – już chciał wstać, jednak Shinra go zatrzymał.
- Nigdzie nie idziesz. Nie w tym stanie.
- Odpieprz się – odparł krótko. – Jestem ci wdzięczny, że mnie ratowałeś, jednak teraz pora na mnie. Nic mi nie będzie – odepchnął go i stanął na równe nogi. Jednak nie wytrzymał tak długo, gdyż zachwiał się i znów znalazł się na łóżku.
- Ty mu mów, a on swoje… - westchnął zrezygnowany brunet.
- Shizuo, zrozum, że Shinra ma rację. Kiedy będzie z tobą lepiej, wrócisz do siebie – Celty próbowała do niego dotrzeć, jednak po jego niezadowolonej minie można było się zorientować, że nie przyjął tego do wiadomości.
- Zabiję gościa, który mi to zrobił – warknął.
Ayumi cały czas patrzyła zaniepokojona na przyjaciela. Słone łzy cały czas spływały po jej policzkach. Podeszła do okna i spojrzała na zewnątrz.
- Skoro on ma tu zostać, to i ja zostaję – powiedziała nagle. – Będę się źle czuła, jeśli będę zajmować jego mieszkanie, a on ledwo żywy ciągle będzie u was. Mam nadzieję, że to nie problem.
- Iie. Pomieścimy się wszyscy – uśmiechnął się lekarz. – Tylko bardzo cię proszę. Nie reaguj na niego tak emocjonalnie, bo może się to źle skończyć – dodał bardziej zażenowany.
- Rozumiem… - spuściła głowę.

Miała wyrzuty sumienia. Jednak nie mówiła tego głośno. Każdy by powiedział, że to nie jej wina. Ona jednak była innego zdania. Bolało ją to, że Heiwajima prawie że zginął. Położyła rękę w miejsce, gdzie znajdowało się serce. Nie dałaby sobie już rady bez niego. Dopiero teraz to sobie uświadomiła…

2 komentarze:

  1. o.O wow, tyle jestem w stanie powiedzieć. nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji, biedny Shizus:c
    Ayumi się nim odpowiednio zaopiekuje ^^
    hmm po jej zachowaniu mam pewne spekulacje, zobaczymy czy okażą się prawdziwe..
    wybacz, że mnie tak długo tutaj nie było, postaram się nadrobic zaległości:3

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    biedny Shizou, ni i biedna Ayyumi czyżby to ona do niego strzelała... takie zadanie dostała od Izayi.........
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń