piątek, 25 października 2013

Rozdział 6 Durarara!! - "Ikebukuro moim domem"

Shizuo wprowadził Itakurę do mieszkania. Wszystkie pomieszczenia znajdowały się na jednym piętrze, co, jej zdaniem, było ułatwieniem. Ruszyła za „panem domu” do kuchni. Nie była ona zbyt duża: lodówka, kuchenka i szafki stały przy ścianie po lewej stronie od drzwi. Natomiast po prawej znajdował się łuk łączący to pomieszczenie z salonem.

- Całkiem przytulnie – Ayumi oparła się o jedną z szafek.

- Jesteś głodna? – spytał blondyn i otworzył drzwi od lodówki.

- Właściwie to… - przerwało jej głośne burczenie w brzuchu. Westchnęła. – Możesz to uznać za tak.

- Wybacz, ale mam tylko wczorajszy ryż – powiedział zażenowany tym faktem. – Nie zrobiłem zakupów…

- Nie szkodzi – uśmiechnęła się dziewczyna.

Kiedy Heiwajima zabrał się za robienie posiłku, Itakura zwiedzała dom. Nie był duży, więc nie musiała się martwić, że się zgubi. Otworzyła jakieś drzwi. Znalazła się w pokoju, którego jedynym wyposażeniem był materac leżący na podłodze. Na sam ten widok na twarzy Ayumi pojawił się szczery uśmiech radości. Cieszyła się, że wreszcie będzie spać na czymś wygodnym. Usiadła na swoim miejscu przeznaczonym do nocnego wypoczynku i wypakowała zawartość plecaka, czyli nóż Izayi, koc i poduszkę. Gitarę postawiła przy ścianie. Położyła się i spojrzała na biały sufit. Uderzająco przypominał jej ten w domu w Jokohamie. Westchnęła na samą myśl o nim.

- Ayumi, jedzenie! – usłyszała głos Shizuo.

- Idę! – zwlekła się z materaca i ruszyła do kuchni.




* * *




Nie mogła spać. Była już piąta, a ona nadal przekręcała się z boku na bok. Mruknęła niezadowolona. Przetarła sobie oczy ręką. Wiedziała, że mimo największych starań i tak nie zaśnie. Z rezygnacją spojrzała na sufit. Przypominała sobie twarze członków jej rodziny. Jej brata, mamy, taty… Właśnie, taty. W końcu to nie do końca jego wina, że stało się to, co się stało…

Nagle poczuła ogromny ból w klatce piersiowej. Starając się zdusić jęk spowodowany tym nieprzyjemnym doświadczeniem, zwinęła się w kłębek. Czekała aż minie. Jednak ból narastał, Itakura zaczęła też nieregularnie i ciężko oddychać. Cały czas wydawała z siebie dźwięki świadczące o tym, że cierpi. Skuliła się jeszcze bardziej. W końcu nie wytrzymała i krzyknęła z bólu. Po chwili jak burza do pomieszczenia wpadł Shizuo. Kiedy zobaczył zgiętą w pół cierpiącą dziewczynę, nie wiedział, co ma robić.

- Ayumi, co jest?! – od razu znalazł się przy niej i położył jej rękę na ramię. – Ayumi!

- Nie… dotykaj… mnie… - ledwo wydusiła, a on zabrał dłoń.

Jej zmagania z bólem trwały jeszcze jakiś czas. Kiedy wszystko stopniowo ustąpiło, ona próbując uspokoić oddech, dalej leżała zwinięta w kłębek.

- Co się stało? – Heiwajima nadal był zdezorientowany.

- Nic – Itakura jakoś podniosła się do pozycji siedzącej. – Często tak mam. Normalka – uśmiechnęła się.

- Jak to… - w jego oczach można było dostrzec strach niewiadomego pochodzenia.

- Zazwyczaj codziennie mam małe bóle w klatce piersiowej w okolicach serca. Jednak od jakiś dwóch dni nie miałam tej dolegliwości, więc dziś się objawiła ze zwiększoną siłą – rozłożyła bezradnie ręce. – Pewnie się zastanawiasz, czemu ci to mówię. W końcu wolę pozostać tajemniczą osobą. Przynajmniej za taką mnie postrzegasz. Jednak skoro już muszę z tobą mieszkać, to powinieneś wiedzieć o mojej dolegliwości. Po prostu nie można mnie dotykać, kiedy mam ten ból. Przez to się nasila. To wszystko – spojrzała na blondyna, który chciał coś powiedzieć, jednak ta mu przerwała: - Nie, nie jestem jak ten sukinsyn Orihara. Po prostu nauczyłam się używać podobnego toku myślenia co on.

- Czyli nauczyłaś się czegoś od niego. Cały czas mnie dziwi, czemu go nienawidzisz. Musisz mieć powód.

- Ja o twoje powody cię nie pytam – położyła się i odkręciła do niego plecami. – Może kiedyś się dowiedz. Ale tak jak mówię – może. W końcu nie wyglądasz na osobę, która lubi słuchać ckliwych historyjek.

Shizuo westchnął i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

- Dobranoc… - powiedziała cicho Itakura i wtuliła się w poduszkę.




* * *




Obudziła się o szóstej. Nawet nie musiała sprawdzać godziny na zegarze. Zawsze budziła się o tej samej godzinie. Wzięła swoje rzeczy i nie budząc Heiwajimy udała się do łazienki. Przemyła swoje ciało zimną wodą i przebrała się w codzienne ubranie. Następnie ruszyła do kuchni w celu zrobienia śniadania. Zajrzała do lodówki. Zaśmiała się widząc jej zawartość. Ryż i mleko – to jedyne, co tam było. Uznała, że to musi być perfekcyjne śniadanie a’la Shizuo, więc nie myśląc wiele wsadziła zimny ryż do miski, a świeże mleko przelała do szklanki. Sobie nie zrobiła nic do jedzenia. Uznała, że nie potrzebuje. Postawiła gotowy posiłek na stoliku w salonie i zaczęła grzebać po szafkach w celu znalezienia jakiejś ścierki. Jej zmagania z zawartością drewnianej skrytki się opłaciły. Już po pięciu minutach Ayumi śmigała niebieską ściereczką po wszystkich półkach, szafkach i ramkach obrazów. Taką zapracowaną dziewczynę zastał blondyn, który już zdążył doprowadzić się do stanu używalności. Miał nawet na sobie swój strój barmana.

- Zawsze wstajesz tak wcześnie? – spytał zdziwiony.

- A to jakiś problem? – zaśmiała się i nie czekając na odpowiedź dodała: – Zrobiłam ci śniadanie.

Spojrzał na miskę z ryżem, szklankę z mlekiem i leżące obok pałeczki. Nie mógł się nie uśmiechnąć. Dokładnie takie śniadanie lubił. Usiadł na kanapie i odezwał się:

- Skąd wiedziałaś, że jadam to dokładnie w ten sposób?

- Strzelałam – dalej wycierała ramkę jakiegoś obrazu. – Nie trudno było się domyślić. I jeszcze się zapytam – masz tu gdzieś odkurzacz? Jak zaczęłam sprzątać, to i skończę.

- W szafce na korytarzu – oznajmił i zaczął jeść.

Przez następne dziesięć minut praktycznie nie rozmawiali. Ayumi skupiła się na swoim zajęciu nucąc coś przy okazji. Natomiast Shizuo nadal nie przywykł jeszcze do nowej sytuacji. Czuł się trochę nienaturalnie i głupio było mu się odezwać słowem. Mimo to był wdzięczny Itakurze, że pomyślała o sprzątaniu mieszkania. Po skończonym posiłku wyjął portfel i położył na stół pieniądze.

- Coś nowego ci się przyda.

- Chyba żartujesz – prychnęła. – Nie przyjmę ich.

- Przyjmiesz – odparł stanowczo i zaniósł miseczkę po ryżu do zlewu.

- Nie ma takiej opcji!

- Jesteś kobietą – powiedział nadzwyczaj spokojnie, mimo że już zaczynał się denerwować. – A skoro nią jesteś, to musisz dbać o siebie. A skoro musisz dbać o siebie, to musisz mieć kosmetyki i inne badziewia. A skoro musisz je mieć…

- Dobra, dawaj to, tylko skończ – wkurzona dziewczyna zagarnęła pieniądze. – Ale wiedz, że zrobię też za nie zakupy, bo w lodówce świeci pustkami.

- Wydaj to na co chcesz – blondyn założył okulary i wziął papierosa do ust. – Ja wychodzę. Tu masz klucz do mieszkania i moją starą komórkę. Powinno być coś jeszcze na koncie – rzucił jej.

- Spoko. Pozdrów przy okazji Toma – on tylko skinął głową i wyszedł.




* * *




Wyszła ze sklepu i powolnym krokiem zadowolona szła przed siebie. Od wieków nie była w supermarkecie. Sam zakup żywności ją ucieszył. Dodatkowo kupiła jeszcze to, co było jej zdaniem niezbędne dla siebie. Z uśmiechem na twarzy nuciła coś. Jednak jej dobry humor prysnął jak mydlana bańka, gdy zobaczyła pewną osobę. Ten wredny uśmieszek rozpoznałaby na kilometr.

- Orihara – zmarszczyła brwi.

- Oi, Ayumi-chan! – pomachał do niej i podszedł. – Co cię tu sprowadza?

- Chyba powinnam ciebie o to zapytać – mówiła zimnym tonem.

- Nie przesadzaj. W końcu chyba mam jeszcze wstęp do Ikebukuro, ne? – posłał jej swój firmowy uśmieszek. – Poza tym zdziwiłem się widząc cię z zakupami.

- Co cię to interesuje? – przyspieszyła, jednak brunet nadal dotrzymywał jej kroku.

- Czyżbyś przypadkiem spłaciła już długi? – mówił dalej. – Jak ci się to udało? A może ci się to nie udało? – znów ten wredny uśmieszek, który tak ją irytował…

- Spierdalaj – uśmiechnęła się sztucznie. – Nienawidzę cię i oświadczam ci, że nie masz wpływu na moje życie.

- A może mam? Skąd wiesz? – Izaya dalej drążył ten sam temat. – Strzelam, że ktoś pozwolił ci zamieszkać ze sobą. Strzelam, że wiem, kto jest tą osobą. Strzelam, że mam na nią duży wpływ, bo kocham wkurzać tę bestię. I strzelam, że nieładnie wykorzystywać innych – po jego słowach dziewczyna przeklęła w myślach. Trafił w słaby punkt.

- To moja sprawa, co robię, a czego nie – warknęła. - Dlaczego mnie po prostu nie zostawisz w spokoju?

- Bo jesteś człowiekiem. A ja kocham ludzi! – rozłożył niby bezradnie ręce. – A teraz przepraszam, ale mam jeszcze coś do załatwienia w tej dzielnicy. Bye bye!

Brunet wskoczył na śmietnik. Następnie odbił się od niego, potem od znaku drogowego i znalazł się na dachu jakiegoś budynku. Wkurzona niebieskooka spojrzała na niego kątem oka. Zazdrościła mu sprawności i tego, że miał grawitację w głębokim poważaniu. Skarciła się w myślach za to.

3 komentarze:

  1. Ohayo!
    Ayumi dosyć szybko się zadomowiła w swoim nowym mieszkanku z Shizusiem.. Aww, już myślałam,że przyszykujesz jakąś miłosną nockę albo coś w tym stylu.. Ale liczę,że się pod tym względem nieco rozkręcisz:D
    Shizuo trochę zmieszany zaistniałą sytuacją, w sumie chyba nigdy nie mieszkał z żadną dziewczyną...
    Zaintrygowałaś mnie tymi bólami Ayumi..oby to nie była żadna poważna choroba;f
    Izaya <3 ten cudowny uśmieszek typowego czarnego charakteru :3
    cuuudo *w*

    oczekuję na następny rozdział, pozdro i weny jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne!
    Jak ja uwielbiam zachowanie Izayi! Czekam na więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    Ayumi dość szybko się zaklimatyzowała... och jak ja uwielbiam zachowanie Izayi... te bóle Ayumi mnie zastanawiają....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń