Ohayo minna! Jak mówiłam już niektórym (zaznaczam, że nie wszystkim ^^") zaczęłam pisać opowiadanie rozdziałowe. No i oczywiście o Drrr :3 Na wstępie:
- specjalnie nie zrobiłam prologu, bo uznałam, że nie będzie potrzebny
- nie, nie będzie to yaoi
- będzie OC
- główna bohaterka będzie trochę hejtować Izayę, co nie znaczy, że ja go nie lubię. Po prostu jakoś tak wyszło ^^" Myślę, że nie powinno to wam przeszkadzać xD
No więc koniec paplaniny. Zdjęcie bohaterki na końcu notki. Bayo~!
Wieczór. Na ulicy pełno samochodów. Ludzie wracają o tej
porze do domu po pracy. Słychać jeszcze gwarne rozmowy licealistów kręcących
się w parku przy fontannie, w której odbija się złocisty kolor słońca. Stosunkowo
spokojną atmosferę przerywa co jakiś czas pewien krzyk.
- IIIIIIzaaaaayaaaaa!!! – o dziwo nie należał on do
mężczyzny znanego jako Heiwajima Shizuo, a do dziewczyny o blond włosach i
niebieskich oczach. Wściekła goniła bruneta, który ani na sekundę nie
przestawał się śmiać. – Oddawaj moją gitarę! – znów zdzierała gardło.
Chłopak zawzięcie uciekał. Wbiegł do opuszczonego budynku i
po schodach udał się na samą górę. Dziewczyna nie odpuszczała.
- I co teraz? – stanął przy samej barierce i wyciągnął rękę
z gitarą poza obręb tarasu widokowego. Po chwili uśmiechnął się kpiąco, widząc minę
niebieskookiej. – Co, Ayumi? Już się poddajesz?
- Menda z ciebie, wiesz? – spytała ironicznie.
- Nie mów tak o mnie – rozłożył bezradnie ręce. – Zanim
wyjechałaś do Jokohamy przyjaźniliśmy się.
- Ty tak mówisz.
- Przestań – brunet zaśmiał się. – Nawet bawiliśmy się
kiedyś w jednej piaskownicy.
- Pamiętam – zmarszczyła brwi. – Podbierałeś moje zabawki, a
potem je bezczelnie niszczyłeś.
- No cóż… Trochę mi zostało z tamtego okresu – znów dało się
usłyszeć jego śmiech.
- Dobra, skończ – zmierzyła go wzrokiem. – Oddawaj gitarę.
- Podejdź, a znajdzie się na saaaamym dole – nienaturalnie
przedłużył drugą literę ostatniego wyrazu i pomachał gitarą.
Miał już przygotowane kilka scenariuszy. Znał ludzi na
wylot. Ayumi w tym momencie mogła nie zbliżać się do niego i negocjować, co i
tak skończyłoby się roztrzaskaniem jej własności. Mogła również próbować do
niego podbiec i zabrać gitarę, jednak czarnowłosy zrobiłby to samo, co w
poprzednim przypadku. Ku jego zdziwieniu blondynka z uśmiechem na twarzy powoli
zbliżała się ku niemu. Trzymał swój sprężynowy nóż w gotowości. Starał się
wymyślić, co jej przyszło do głowy, ale po raz pierwszy nie mógł odczytać
czyichś zamiarów. Niebieskooka była nieprzewidywalna – zupełnie jak on.
Niespodziewanie chwyciła delikatnie gitarę i po chwili
specjalnie ją upuściła. Jej własność z donośnym hukiem roztrzaskała się na
ziemi. Zdezorientowany brązowooki spojrzał na nią ze zdziwieniem. Ona
pozostając uśmiechnięta przytuliła go.
- Czemu to zrobiłaś? – wydusił wreszcie.
- Bo cokolwiek innego bym nie zrobiła, to i tak by to się
tak skończyło. Mam rację? – na te słowa chłopak prychnął.
- Rozgryzłaś mnie tak szybko? Kim ty jesteś? – zaśmiał się.
- Tym, kim byłam zawsze. I tak z innej beczki – mówiłam już,
że cię nienawidzę, Orihara? – z wrednym uśmieszkiem na twarzy wsadziła mu palce
głęboko w żebra, powodując, że Izaya zgiął się wpół z bólu. – Nienawidzę cię z
całego serca, gnido. Teraz przez ciebie będę przymierać głodem – dodała wyjątkowo
optymistycznym głosem.
- Nie przesadzaj… -
odparł, czując jeszcze ból. – Nie będzie tak źle.
- Może będzie, może nie będzie. W końcu nie wszystko zależy
ode mnie – po tych słowach schowała ręce do kieszeni i odeszła.
* * *
Mimo, że było już naprawdę późno, miejscami można było
dostrzec pojedynczych przechodniów. Jedną z nich była blondynka ubrana w
czerwoną rozpiętą bluzę, niebieską bluzkę i dżinsy. Z uśmiechem szła przed
siebie. Nagle zauważyła znajomą postać stojącą na poboczu. Podeszła bliżej.
- Celty-san! – pomachała do niej, a kobieta na czarnym
motorze zrobiła to samo. – Miło cię widzieć! – wyszczerzyła się.
- Ciebie również –
napisała na swoim palm topie, dodając przy tym uśmiechniętą buźkę. – Co u ciebie?
- To, co zwykle – zarzuciła ręce za głowę. – Poza tym, że
miałam nieprzyjemne spotkanie z naszym „kochanym” informatorem – jej głos
zmienił barwę, odzwierciedlając tym samym lekkie zażenowanie.
- Co tym razem zrobił?
- Jak zawsze mnie wkurwił – odparła blondynka bez namysłu.
Kobieta w kasku zaczęła poruszać charakterystycznie ramionami, co mogło
świadczyć o tym, że się śmieje.
- Ale konkretnie –
napisała.
- Konkretnie? – Ayumi zastanowiła się chwilę. – Dzięki niemu
już nie mam pracy – uśmiechnęła się. – Roztrzaskał moją gitarę. Znaczy to ja ją
roztrzaskałam, ale to on ją roztrzaskał… To skomplikowane… - podrapała się po
karku.
- Jesteś niemądra –
ramiona Celty dalej się poruszały. – Co
masz zamiar teraz zrobić?
- A skąd mam wiedzieć? – westchnęła. – Jestem w kropce.
Kiedy grałam w parku, to przynajmniej mi starczało na jedzenie. Ale widzę dobre
strony – obróciła się bokiem do właścicielki czarnego motoru. – Trochę schudnę
– zademonstrowała swoją sylwetkę.
- Wcale nie jesteś
gruba! – widać było, że próbuje protestować. – Jesteś wręcz koścista!
- To dzięki specjalnej diecie Ayumi! Spróbuj już dziś! –
mówiła głosem typowym dla kobiet występujących w reklamach. Po chwili obie się
roześmiały, oczywiście jeśli chodzi o Celty, to w granicach możliwości.
Rozmowę przerwał dzwoniący telefon. Motocyklistka odebrała i
po chwilowym posłuchaniu w czym rzecz, rozłączyła się.
- Musisz jechać – blondynka bardziej stwierdziła, niż
spytała.
- Zgadnij kto… -
dullahan na pewno gdyby mogła, zrobiłaby zażenowaną minę. – Czego on chce o tej godzinie?
- Zadanie ci znalazł. Jak zwykle wtedy, kiedy nie trzeba.
Cały Izaya. Za to go nienawidzę – zaśmiała się i zaczęła odchodzić. – Do
następnej pogawędki!
Celty tylko pomachała do niej i odjechała.
* * *
Szła przed siebie, patrząc na gwiazdy na niebie. Co chwilę
też się rozglądała, jakby lekko zaniepokojona. Jednak wiedziała, że nic jej nie
grozi. Weszła w małą, boczną uliczkę i stanęła obok małego, blaszanego składziku
przypominającego kiosk. Zaczęła grzebać
w kieszeni. Kiedy odnalazła klucze, otworzyła drzwi. Spojrzała ostatni raz na
niebo i uśmiechnęła się. Zdjęła buty i wytrzepała je na zewnątrz. Rozejrzała
się po niewielkim wnętrzu. Nie było tu nic specjalnego: koc, jedna poduszka i
mały plecaczek, z którego blondynka wygrzebała wczorajszą bułkę. Od razu
zaczęła ją jeść. Usiadła na kocu. Zastanawiała się nad swoim życiem.
Zastanawiała się, jak teraz przeżyje. Nie ma nawet za co kupić nową gitarę.
Trochę się bała następnego dnia, jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że i
tak musi kiedyś nadejść.
- Jakoś to będzie – powiedziała na głos, jakby sama siebie pocieszając. Ułożyła się najwygodniej jak mogła i po chwili zasnęła.
O ... Durarara ... Mój kochany Izaya ...
OdpowiedzUsuńFajne opowiadanie , czekam na następną częśc, ale proszę , nie zapomnij o pozostałych dwóch blogach...
Nie martw się - nie zapomnę ^^ Jak wszystko zaczęłam, to i wszystko doprowadzę do końca :3
UsuńCiekawie :D
OdpowiedzUsuńBiedna gitara ;_; jak ona mogła ;_;
I jak zwykle wkurzający Izaya <3
Czekam na next'a :D
Ogólnie... nie chce mi się komentować, bo znasz moją opinie, ale...
OdpowiedzUsuń-Kiosk boski xdd
-I-za-ya-kun jak zwykle wredny <3 Swój chłop <3
-Obrazek jak zwykle genialnie Ci wyszedł... brawo Nee-chan : D
-Podoba mi się to, że Celty zachowała swoją... "małomówność" i nadal pisze na komórce xdd
No cóż... nic więcej nie mam do dodania ^^"
Pozdrawiam i czekam na następną notkę ;***
Ogromny, ogromny plus za offspring w tle :3
OdpowiedzUsuńOhayo!
OdpowiedzUsuńtak jak mówiłam - nadrabiam wszystkie rozdziały związane z tym opkiem. Zapowiada się całkiem nieźle, Izaya jest moim bogiem *w* serio, jeden z naj naj naj najlepszych charakterów jakie zdarzyło mi się ujrzeć w anime!:D
Tajemnicza dziewczyna.. Hm,trochę głupio wyszło z tą gitarą,ale może jakoś da sobie radę?;)
Lece czytać dalej :3